Czasem myślę, że
płynie we mnie ta czerwień już od stu dziewięciu lat.
A jak ją trochę zapominam, to w nocy wylewa się spod paznokcia
najmniejszego palca.
Rano znajduję małe, czerwone kropelki na szarym
prześcieradle w nogach.
Wycięłam już tyle
dziur w tym materiale…
Przedwczoraj
powyrzucałam stare broszki. Ładne kształty, śliczne zapinki!
Traciłam tyle siły
na codzienne ich zapinanie w tych samych miejscach, do tych samych
swetrów, bluzek
i włosów!
W dzisiaj weszłam
wolna jak świt, z czystym kolorem krwioobiegu.
Mocnym krokiem i
mocnym uściskiem dłoni.
Krzyczałam na
rzeką aż echo niosło!
Poruszam się teraz
lekko, a wokoło mnóstwo żywych oczu wpatrzonych w każde następne
moje słowo…
Postaw straż na
moich ustach, by kolor nie wyciekł ze mnie nigdy!